wtorek, 18 maja 2021

Wywiad z Ewą Nowicką, Q&A :)

 


Hej !

Jakiś czas temu poprosiłam Ewę Nowicką aby wypowiedziała się na tematy związane z domem dziecka. Z tego względu, iż ja jak i Ewa wychowywałyśmy się w domach dziecka a moja historia została już poruszona, stwierdziłam, że zaproszę do takiego a'la wywiadu osobę, która opowiada o swojej historii, domu dziecka, jak to wszystko wygląda i tak właśnie padło na Ewę. Oczywiście zapraszam was na kanał na YouTube do Ewy. Jest ona naprawdę przekochaną osóbką, łamie dużo stereotypów, a więc naprawdę dużo można się od niej dowiedzieć ! 👄


Magdalena: Przedstaw się proszę krótko dla osób, które być może Cię nie znają.

Ewa: Cześć nazywam się Ewa Nowicka i jestem, byłam wychowanką Domu Dziecka oraz Pogotowia Opiekuńczego. Na co dzień pracuje oraz studiuje. Moją pasja jest wizaż oraz podróże. Dziś chciałabym opowiedzieć o tym jak wygląda życie w Domu Dziecka oraz jak wyglądało moje dzieciństwo.

Magdalena: Jaka jest twoja historia?

Ewa:  Moja historia ma tragiczny początek, ponieważ wychowywałam się w domu w którym stosowano przemoc psychiczną oraz fizyczną. Mój tata zmagał się z chorobą alkoholową co powodowało wiele kłótni. Moja mama nie posiada nałogów, ale również w swoim życiu doświadczyła wiele krzywd. Całe moje dzieciństwo byłam bita kablem, paskiem lub czymkolwiek co było pod ręką. Powodów do uderzenia mnie było wiele, od spóźnienia, niesłuchania się rodziców czy brak chęci do nauki. Dodatkowo każdego dnia powtarzano mi że jestem nie doskonała, nigdy nie wystarczająca co w tamtym czasie powodowało niską samoocenę oraz strach przed nowym. Gdy stałam się nastolatką Moja sytuacja pogorszyła się, mama potrafiła zostawić mnie bez jedzenia lub beż możliwości wejścia do domu. Był również pewien okres czasu, w którym mama zamiast kupić jedzenie przynosiła je przeterminowane ze śmietników. Co do ubrań było podobnie, nigdy nie byłam na zakupach z moją mamą ani nie miałam ani jednej nowej rzeczy ze sklepu kupionej specjalnie dla mnie. W wieku 14 lat mama stwierdziła, że nie daje sobie rady i oddała mnie do Domu Dziecka a właściwe do Pogotowa Opiekuńczego, do którego trafiłam kilka miesięcy później. Gdy trafiłam do Pogotowia Opiekuńczego odżyłam, nauczyłam się, że mogę być pewna siebie,  mówić co myślę oraz pójść na pierwsze zakupy w życiu. Po ok 1,5 roku trafiłam do Domu Dziecka w którym przebywał mój brat. Było to miejsce, które skradło moje serce. Mogłam rozwijać się w każdej sferze jakiej tylko chciałam ograniczała mnie tylko moja wyobraźnia. I tak przez kolejne 8.5 roku.

Magdalena: Co sądzisz o samym powstaniu placówek opiekuńczo wychowawczych? Jest to dobre rozwiązanie?

Ewa: Uważam, że placówki opiekuńczo wychowawcze są fantastycznym pomysłem, niestety nie ma szans na to aby wszystkie dzieci pozostały w domach rodzinnych, zawsze będą patologiczne rodziny i nie mamy na to wpływu ale mamy wpływ na to jak będzie wyglądać życie dzieci pochodzące z takich rodzin. Możemy stworzyć im normalne dzieciństwo bez alkoholu oraz przemocy dzięki właśnie takim placówkom.

Magdalena: Czy jesteś wdzięczna, że twoje życie tak się potoczyło a nie inaczej dzięki temu, że zostałaś zabrana z domu ?

Ewa: Moje życie według mnie było i jest wspaniałe. Jestem wdzięczna Bogu, że takie właśnie życie mam. Myślę że dzięki pobycie w placówce mam całkiem inną wizję życia, wiem jak może być źle, na co zwrócić uwagę aby moje życie było idealne i nie podzielić losu moich rodziców. 

Magdalena: W jakich placówkach opiekuńczo wychowawczych byłaś?

Ewa: Tak jak wspomniałam byłam w dwóch placówkach Pogotowiu Opiekuńczym w Białymstoku oraz Domu Dziecka w Lublinie.

Magdalena: Jakie emocje ci towarzyszyły kiedy trafiłaś do placówki?

Ewa: Gdy trafiłam do placówki byłam wystraszona nawet nie wiedziałam co to jest dom dziecka. Miałam jednak ułatwiony start ponieważ do pierwszej placówki trafiła wcześniej moja siostra, więc nie byłam na początku sama i miałam od niej duże wsparcie. Podczas zmiany placówki nie czułam już strachu ponieważ byłam przez 1.5 roku już w poprzedniej więc było mi o wiele łatwiej się dostosować i wiedziałam jak to może wyglądać.

Magdalena:  Jak opisałabyś dzieci z domu dziecka? Wiemy, że ludzie myślą raczej stereotypowo, że to patologia, biedaki.

Ewa: Dzieci z Domu Dziecka to takie same dzieci jak z normalnych domów, lecz z dużym bagażem doświadczeń. Potrzebują więcej uwagi i pomocy od strony społeczeństwa. W większości nie są to dzieci, które tak jak większość myśli ćpają, piją i kradną lecz tak jak wspomniałam całkowicie normalne dzieciaki potrzebujące miłości, pragnące spełniać marzenia i żyć tak jak reszta społeczeństwa.

Magdalena: Jakie miałaś relacje z rówieśnikami w szkole kiedy dowiedzieli się, że jesteś z domu dziecka? 

Ewa: Nigdy nie zauważyłam aby ktokolwiek z moich rówieśników traktował mnie gorzej ponieważ byłam z Domu Dziecka. Jedynym przykrym momentem było to gdy wychowawczyni ze szkoły średniej traktowała mnie gorzej i w każdej możliwej sytuacji przedstawiała mnie w złym świetle.

Magdalena:  Czy uważasz, że dzieciaki, które nie są zabierane z patologii w przyszłości będą powielać błędy swoich rodziców?

Ewa: Dzieci nie zabrane z patologicznych rodzin są w większym stopniu narażone na powielanie błędów swoich rodziców, ale również może to spotkać dzieci z placówki. Niestety pomoc psychologiczna nie jest w pełni zapewniona w placówkach przez co dzieci z tak ogromnym bólem związanym z życiem w rodzinie naturalnej nie są w stanie poradzić sobie z takimi emocjami i popełniają błędy rodziców. Dzieci które znajdowały się ze mną w placówce traktuje jak swoje własne, ważne jest dla mnie jak wygląda ich życie oraz o czym marzą. Jestem w stałym kontakcie ze wszystkimi dzieciakami. 

Magdalena: Jakie masz relacje z wychowawcami domu dziecka w którym byłaś, czy traktujesz swoją wychowawczynie/wychowawcę jako "bidulowego" rodzica?

Ewa: Co do mojej wychowawczyni z placówki traktowałam ją jak moją mamę. Jest przekochana i na każdym etapie mojego życia wspiera mnie i dopinguje. Jestem jej za wiele wdzięczna i choć nie jest moja mamą w dokumentach to w moim sercu zajmuje takie miejsce.

Magdalena: Jakie zauważyłaś zaburzenia emocjonalne i nie tylko, które odbijają się na dzieciach ?

Ewa: Zaburzenia emocjonalne wśród dzieci są często spotykane, niestety rodzice utrzymują czasem kontakt z dziećmi przez co zachowanie dzieci może się zmieniać. Dzieci nastawiane są przeciw wychowawcą oraz całej placówce przez co dziecko często nie wie kogo powinno słuchać. Dzieci obwiniają siebie o to ze trafiły do placówki przez swoje zachowanie, podobnie myślą o miłości. Jestem nie doskonały coś ze mną nie tak że  nikt mnie nie kocha i nikt nie chce.

Kochani narazie to tyle. Oczywiście jeśli chcielibyście się dowiedzieć czegoś więcej od Ewy zapraszam na jej kanał: https://www.youtube.com/channel/UCpIrjSAWP9lAQP5rvNOvQ5w/videos 

Jeśli chcecie więcej takiego typu postów napiszcie w komentarzu z kim mogłabym spróbować przeprowadzić taki wywiad (oczywiście osoby, które są dość osiągalne ) 💓











wtorek, 11 maja 2021

Arboretum Wojsławice

 Hej !

Dnia 09.05.2021 wybraliśmy się z Pawłem, jego rodzicami i bratem do ogrodu botanicznego w Wojsławicach. Pogoda była przepiękna, a więc trzeba było skorzystać. 

Arboretum ma ogromną powierzchnię, 62 ha, w tym  5 ha zabytkowego parku, 3 ha bylin, 12 ha sadu starych odmian czereśni, 42 ha nowych terenów oraz ponad 8000, w tym 3500 bylin gatunków roślin.




"Najprawdopodobniej taki właśnie ogród dworski, przekształcony z naturalnego lasu, był dziełem założycieli nowej rezydencji, rodu von Aulock, właścicieli majątku do 1848 r. Dziełem i bezsporną zasługą rodu von Aulock była adaptacja naturalnego krajobrazu wraz z jego drzewostanem do zakładanego przez siebie parku dworskiego oraz uprawa drzew obcego pochodzenia, między innymi: kasztanowca zwyczajnego, sosny wejmutki, dębu czerwonego, czy tulipanowca amerykańskiego". 



"Istotny dla dalszej historii parku był 1880 r. Właścicielem 150-hektarowego majątku w Wojsławicach został Fritz von Oheimb (1850–1928). Jemu to zawdzięcza park swój obecny charakter. Ten śląski ziemianin, wybitny znawca roślin, z wielkim wyczuciem oraz świetną znajomością miejscowych warunków glebowych i mikroklimatu przystąpił do przebudowy parku."





"Właściciel majątku, Fritz von Oheimb, rozpoczął prace od powiększenia terenu ogrodu, wytyczenia krętych alejek i osi widokowych łączących park z otaczającym go krajobrazem. Założył 4-stopniową sieć stawów. Około 1900 r. wybudował istniejący do dzisiaj domek ogrodnika i urządził obok niego alpinarium. W 1910 r. założył w parku instalację wodną ułatwiającą uprawę roślin"




"Uzdolniony artystycznie Fritz von Oheimb potraktował teren parku jak żywy obraz. Jego ramy tworzyły olbrzymie buki, kasztanowce, lipy, cisy, sosny, świerki oraz sędziwe dęby – pozostałości dawnego założenia ogrodowego. Na tle ciemnej zieleni drzew iglastych, jaśniejsze w tonacji drzewa liściaste miały pogłębiać perspektywę. Pionowe kolumny srebrzystych świerków kłujących,  zamykały całość kompozycji. Wnętrze swojego obrazu wypełnił grupami drzew, krzewów i roślin zielonych, atrakcyjnymi kolorystycznie o każdej porze roku. Fritz von Oheimb wbrew tradycji rodzinnej nie podjął się kariery wojskowej, jak jego trzej bracia."





" Marzenia o swoim parku zaczął realizować w 1881 r., od momentu, gdy zamieszkał w Wojsławicach wraz ze swoją poślubioną tamże żoną – młodszą o 10 lat Berthą Vorländer. Nigdy nie przejawiał większych zainteresowań gospodarstwem rolnym, a pracę gospodarza traktował jako konieczność życiową. Pasją Fritza był ogród i właśnie jemu poświęcił całe swoje życie. Nie rozstał się z nim także po śmierci, 10.X.1928 r., został  tutaj pochowany" 





"Ten wielki pasjonat drzew i ogrodnictwa zgromadził bogate kolekcje roślinne. W 1920 r. uprawiał już ponad 4000 krzewów różaneczników w około 300 odmianach.  O sukcesie w uprawie tych trudnych roślin zadecydowały żyzne i kwaśne gleby, korzystny makro- i mikroklimat, ale przede wszystkim jego intuicja oraz wiedza ogrodnicza. W uznaniu zasług, jakie wniósł do aklimatyzacji, uprawy i popularyzacji tych roślin na Śląsku,  jedna z późno kwitnących odmian różanecznika fioletowego (Rhododendron catawbiense) została w 1906 r. nazwana, przez hodowcę T. J. Rudolfa Seidla, jego imieniem – ‘Von Oheimb Woislowitz’."




"Fritz von Oheimb podejmował próby uprawy wielu mało znanych gatunków i odmian – pierwszy na Śląsku uprawiał w gruncie bez osłon na zimę klony palmowe (Acer palmatum), a jego kolekcja w 1924 r. obejmowała około 50 okazów i była dumą właściciela. Kilka z nich rośnie w Arboretum do dzisiaj." 




"Fritz współpracował również z ogrodami botanicznymi, szczególnie z Forstbotanischer Garten w Tharandt i Botanischer Garten w Bonn. Sukcesy ogrodnicze odniesione przez von Oheimba zaowocowały jego znacznym współudziałem w pracach Niemieckiego Towarzystwa Dendrologicznego (Deutsche Dendrologische Gesellschaft), którego był współzałożycielem w 1892 r. Jako najstarszy czynny członek tego towarzystwa, należał od początku jego istnienia do Zarządu, a tuż przed śmiercią został mianowany honorowym członkiem, jednym z pięciu, co było wielkim wyróżnieniem." 




"Niewielki park w Wojsławicach zyskał w czasach von Oheimba należną mu sławę i uznanie. W latach 20. XX w. stał się placówką doświadczalną Niemieckiego Towarzystwa Dendrologicznego, a także był licznie odwiedzany przez osoby ze sfer ziemiańskich z całego Śląska oraz z Czech. Wojsławicki park był wówczas w Niemczech tak sławny, jak wspaniały ogród wielce poważanej w Anglii Miss Gertrude Jekyll."




"Od 1880 do 1946 r. dobra wojsławickie znajdowały się w posiadaniu rodziny Oheimbów. W 1928 r., po śmierci Fritza, najstarszy syn Arno – z wykształcenia geolog, kontynuował rozpoczęte przez ojca prace. Zakończył karierę zarządcy czterech górnośląskich kopalń księcia Henckela von Donnersmarcka oraz dyrektora Szkoły Górniczej w Pyskowicach i związał się na stałe z majątkiem ojca"




" Druga wojna światowa szczęśliwie ominęła park, jednak w póżniejszych latach wielokrotnie zmieniał on właścicieli. Byli nimi: nieznany z nazwiska rolnik indywidualny, Okręgowy Zarząd Państwowych Gospodarstw Rolnych we Wrocławiu, Urząd Gminy w Niemczy oraz Kombinat Hodowli Zwierząt Zarodowych w Dzierżoniowie. Zabudowania dworu, system zbiorników retencjonowania wody i nawodnień parku stopniowo uległy zniszczeniu. Zaginęła także część roślin, ale dzięki miłośnikom Wojsławic – różnym instytucjom i osobom prywatnym, kolekcje roślinne nadal były uzupełniane."




"W 1977 r. Komisja Ogrodów Botanicznych i Arboretów w Polsce nadała parkowi w Wojsławicach rangę Arboretum, a w 1983 r. cały obiekt  (blisko 5 hektarów) wpisano do rejestru zabytków kultury. Od 1988 r. Arboretum w Wojsławicach jest filią Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego – obie instytucje połączyły się po prawie stu latach od pierwszych kontaktów Fritza von Oheimba z Ogrodem we Wrocławiu, któremu w 1890 r. przekazał kilka swoich pierwszych różaneczników."





"Powierzchnię Arboretum systematycznie powiększano − w 1990 r. przyłączono 5 hetarów nowych gruntów, w 2005 r. wynosiła już 62 hektary"



"Wszystkie okazy roślin posiadają szczegółową dokumentację, etykiety informacyjne, a unikaty specjalne tablice opisowe. Arboretum nadal służy nauce oraz tysiącom gości, których przyciąga tu bujna przyroda i  największe w Polsce kolekcje"

A tutaj coś wyjątkowego 😀



Dwa różne drzewa złączone w jedno 💓

Żródło: https://arboretumwojslawice.pl/historia-parku/

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia